„To jest wojna" o przestrzeń - analiza dyskursu na przykładzie dzielnicy Żoliborz. Igor Fedorowicz
Wizualne walki na Żoliborzu - zawszłaszczenie przestrzeni strajkowej. Igor Fedorowicz
Judith Butler w swoim tekście „Bodies in Alliance and the Politics of the Street” zauważyła, że zgromadzenia ludzi, jakie następują przy okazji politycznych manifestacji i innych aktów społecznego nieposłuszeństwa, nadają przestrzeni ulic i miast nowe znaczenie, tworząc z nich faktyczną przestrzeń publiczną[1]. Protestujący tłum jest w stanie wyrażać poglądy i postulaty, wykorzystując swoją obecność w tej przestrzeni, która pozwala wykraczać poza oficjalnie, prawnie przyjęte normy. Poza samą cielesną obecnością ludzi na ulicy ważnym sposobem upublicznienia społeczno-ekonomicznych postulatów może być pozostawianie wizualnych komunikatów w przestrzeni miejskiej, np. w formie plakatów, napisów i graffiti. Przyglądając się tym właśnie komunikatom, chciałbym pokazać, jak obecny dyskurs wokół aborcji, praw reprodukcyjnych i praw kobiet uwidaczniany jest w przestrzeni publicznej. W tym celu będę odwoływał się do przykładów zaobserwowanych w warszawskiej dzielnicy Żoliborz.
Żoliborz, zwłaszcza ulica Mickiewicza, przy której znajduje się dom prezesa PiS-u Jarosława Kaczyńskiego, w ostatnich latach bywał miejscem różnych manifestacji i protestów przeciwko obecnemu rządowi. Jednak wydaje się, że to dopiero trwająca nadal fala strajków, jaka wybuchła po ogłoszeniu wyroku TK (którego nie wolno nazywać „Trybunałem Julii Przyłębskiej”) w sprawie aborcji z 22 października 2020 roku uczyniła z tej dzielnicy jedną z głównych osi całego nowego poruszenia w polskim społeczeństwie. Nawet jeśli od listopada 2020 roku warszawskie protesty zaczęły raczej skupiać się w okolicach Centrum, to Żoliborz wciąż był miejscem pierwszego użycia gazu przez policję wobec protestujących osób, a trasa pierwszych kilku marszów przebiegała właśnie tam i być może większość późniejszych też odbywałaby się w tamtej okolicy, gdyby nie stała warta policji, jaką ustanowiono pod domem Kaczyńskiego.
Jednak szlaki marszy wytaczane i ustalane przez osoby organizujące zgromadzenia w mediach społecznościowych nie były jedynymi obszarami, w których ludzie dokonywali aktów protestu. Chodniki i mury w okolicach placu Wilsona i innych charakterystycznych miejscach zostały oczywiście wielokrotnie naznaczone napisami, plakatami i strajkowymi symbolami, np. błyskawicami. Te działania jednak wykroczyły poza oficjalnie” określoną sferę protestu.
W przypadku Żoliborza tymi peryferyjnymi przestrzeniami mogły być jakiekolwiek boczne uliczki i zaułki, a także Sady Żoliborskie czy park przy Teatrze Komedia. I to właśnie te obszary interesują mnie najbardziej, jako te, które teoretycznie miały być przeznaczone do rekreacji, spotkań towarzyskich czy innych aktywności spoza życia publicznego i debaty politycznej. Podobny proces opisała Butler:
„Tak jak musimy domagać się fizycznych warunków do publicznych zgromadzeń i przemówień, musimy też zastanawić się, w jaki sposób zgromadzenia i przemowy przetwarzają fizyczny aspekt przestrzeni publicznej oraz jak wytwarzają czy odtwarzają publiczny charakter tego otoczenia. Kiedy tłumy wychodzą poza główny plac, udają się w boczne uliczki czy alejki, w osiedla gdzie nie ma jeszcze wykończonych ulic, wtedy dzieje się coś więcej. W takim momencie polityki nie można już definiować wyłącznie jako sprawy ze sfery publicznej, w odróżnieniu od prywatnej, ta granica jest wciąż przekraczana. Tego typu działania wskazują, że polityka już uprzednio jest obecna w domach,na ulicach i osiedlach czy nawet w tych wirtualnych przestrzeniach, które nie są ograniczone architekturą publicznego placu”[2] (tłum. aut.).
Fot. Kamil Słaby |
Wydaje mi się, że to zejście protestów w mniej publiczne przestrzenie miejskie wpłynęło na charakter prowadzonych w nich działań; bez skandujących tłumów kluczową metodą wyrażenia sprzeciwu okazały się właśnie graffiti i inne znaki „spontaniczne”, które, jak to zauważył Piotr Kowalski[3], pozwalają na zawłaszczanie przestrzeni. Kowalski przypisał im nawet funkcję magiczną, której cel określił jako „porządkowanie świata na podstawie bieżących potrzeb”[4]. Niektóre z haseł odnajdywanych na Żoliborzu rzeczywiście zdają się mieć taki charakter. Za przykład może tu posłużyć jedno z popularniejszych: “Aborcja bez granic”. Już w tym komunikacie można odnaleźć próbę urzeczywistnienia strajkowych postulatów. Powielanie na murach i chodnikach innych znanych haseł („nigdy nie będziesz szła sama”, „ciąża to nie kara”, czy nawet „jebać PiS”) również służy rozszerzaniu przestrzeni protestu i tym samym granic świata, w którym takie deklaracje stanowią rzeczywistość.
Idąc dalej, deklaracja „mam prawo do aborcji” napisana na plakacie anti-choice’owej organizacji odbiera skrawek publicznej przestrzeni zawłaszczony poprzednio przez stronę opresora i pozwala wyrazić postulaty osób opresjonowanych, strajkujących i tym samym „służy wyznaczaniu gwarantujących poczucie bezpieczeństwa swojego, a więc uporządkowanego i rozpoznawalnego świata”[5].
Fot. Kamil Słaby: Plakat fundacji anti-choice "Nasze Dzieci" z naniesionym na niego czarnym piorunem, napisem "MAM PRAWO DO ABORCJI" oraz numerem do Aborcji Bez Granic, częściowo zamazanym. |
To właśnie te momenty starcia pozwalają najwyraźniej dostrzec funkcję znakowania przestrzeni publicznej za pomocą graffiti czy plakatów. Czerwony piorun przekreślony czarnym krzyżem lub napis „to jest wojna” z późniejszym dopiskiem „przegrywacie” są dość wymownymi świadectwami walki o przestrzeń, o przebicie w publicznym dyskursie. Zestawiane są ze sobą różne utarte już na polskiej scenie politycznej symbole, takie jak tęcza czy krzyż. Pojawiają się też nowsze: kobiecy profil przecięty błyskawicą, czyli logo OSK, a także wykorzystywany na plakatach anti-choice płód w sercu. Symbole jednej strony sporu zdają się zyskiwać na znaczeniu tym bardziej, im bliżej się znajdą tych przeciwnych, jak choćby wspomniany krzyż, który nie wywołałby zapewne żadnych szczególnych emocji, gdyby nie został narysowany na strajkowym piorunie.
Fot. Kamil Słaby |
Co więcej, okazuje się, że nawet znaki teoretycznie zupełnie niezwiązane z protestami mogły zostać włączone w aktualne spory społeczno-polityczne. Moim ulubionym przykładem takiego zjawiska jest przerabianie logo Legii Warszawa, „L” w koronie lub okręgu, symbolu dość powszechnie spotykanego w całej Warszawie, poprzez dopisywanie „GBT”. Jest to oczywiście raczej humorystyczny zabieg, jednak moim zdaniem wciąż pokazujący, jak bieżący dyskurs dotyczący społeczności queerowych w Polsce był w stanie wejść w przestrzeń miejską na fali protestów sierpniowych i obecnych.
Fot. Kamil Słaby |
Jednak najdobitniejszym wizualnym świadectwem polaryzowania się społeczeństwa mogą być losy graffiti ze skrzyżowania ulic Krasińskiego i Popiełuszki. Jesienią ze skrzyżowania zniknął kiosk „Ruchu”, który stał tam długie lata. Jego zniknięcie wyeksponowało pokrytą różnymi malunkami i napisami ścianę bloku, wcześniej zasłoniętą w większości właśnie budką kiosku, tym samym udostępniając protestującym dobrze widoczną przestrzeń na wyrażenie pożądanego przekazu. Tak więc na początku protestów, prawdopodobnie już na przełomie października i listopada 2020, pojawił się tam na białym tle duży, czarny napis „BIŁ AŻ ZABIŁ” w towarzystwie strajkowych piorunów.
Fot. Igor Fedorowicz |
Samo hasło nie zawiera najbardziej bezpośredniego odniesienia do głównego tematu protestów, jakim jest aborcja, zamiast tego nawiązuje do zjawiska przemocy domowej czy ogółem fizycznej przemocy wobec kobiet, które również są problemami podejmowanymi w toku obecnych protestów i nagłaśnianymi m.in. przez Ogólnopolski Strajk Kobiet, zwłaszcza „sekcję” podhalańską. W samej Warszawie jednak postulat walki z przemocą domową nie wyłaniał się jako ten „główny”. Mimo tego napis od momentu utworzenia był i do dziś pozostaje przedmiotem zainteresowanie zarówno protestujących (bądź osób z nimi sympatyzujących), jak i ich przeciwników.
Fot. Igor Fedorowicz |
Napis był wielokrotnie przerabiany: pioruny pojawiały się i znikały, sam napis zamalowywany był na biało i pisany na nowo; w drugiej połowie lutego zauważyłem nawet, że na przynajmniej jeden wieczór napis został przerobiony na „BIŁA AŻ ZABIŁA”, jednak następnego dnia po tej obserwacji dopisane litery „A” zostały już zamazane.
Fot. Igor Fedorowicz |
Podobny los spotykał i dalej spotyka wiele protestowych malunków na Żoliborzu, jednak jest to o wiele mniej zauważalne. To konkretne graffiti, prawdopodobnie właśnie przez swoją widoczność na (stosunkowo) dużym skrzyżowaniu, cieszy się jednak szczególnym zainteresowaniem części mieszkańców i mieszkanek, a wskutek tego także i moim jako badacza. Wydaje mi się bowiem, że może ono stanowić pewnego rodzaju odzwierciedlenie lokalnych nastrojów społecznych i tak długo, jak graffiti pozostanie widoczne, z nanoszonymi modyfikacjami lub bez, tak długo warto będzie je obserwować i poddawać analizie.
Fot. Igor Fedorowicz: Napis ponownie poprawiony, z zamazanymi "modyfikacjami". |
Innym ciekawym przykładem wyraźnego starcia w walce o zawłaszczanie przestrzeni Żoliborza było wystawienie 31 października 2020 części drugiej „Dziadów” na balkonach bloku przy ulicy Mickiewicza, w pobliżu domu Kaczyńskiego. Performance zawierał też wykonanie słynnego utworu „Imagine” Johna Lennona, a w całym przedsięwzięciu miało wziąć udział wielu bardziej i mniej znanych polskich artystów jak np. Natalia Przybysz czy Michał Szpak. Była też oczywiście widownia oglądająca i poniekąd też uczestnicząca w zdarzeniu z ulicy.
I to między innymi właśnie udział publiczności i jej obecność na ulicy w spektaklu sprawiły, że można na niego patrzeć nie tylko jako na nawiązującą do aktualnej rzeczywistości politycznej inscenizację znanego i symbolicznego dramatu Mickiewicza, lecz także jak na znaczący element sporu o przynależność przestrzeni Żoliborza w konflikcie rząd - obywatele. Spektakl wystawiany z balkonów prywatnych mieszkań Żoliborzanek i Żoliborzan nie odebrał dzielnicy charakteru pewnego pola walki, lecz raczej jeszcze uwidocznił konflikt.
Kadr z filmowej rejestracji performance'u „Dziady na Mickiewicza", https://youtu.be/3pgsyRF3iCE |
Ponadto wyróżnił Żoliborz ponownie jako dzielnicę „artystyczną”, nie pozwalając jej zostać określaną jako dzielnica „należącą” do prezesa PiS-u. Kaczyński został zresztą w spektaklu wyróżniony, kiedy, jak podaje „Gazeta Żoliborza”, „Aktor wcielający się w rolę widma Złego Pana, który nie dzielił się swoim bogactwem, imitował głos Jarosława Kaczyńskiego. W tym czasie wyświetlany był wizerunek prezesa PiS, a widownia wraz z aktorami krzyczała: «A kysz!»”[6].
Obrona żoliborskości Żoliborza przywodzi mi na myśl protesty z Wisconsin z 2013 roku opisane przez Roberta Schmitta w tekście „Badgers vs. Weasels, and Snowmen for Democracy”. Schmitt opisał tam, jak strajkujący posługiwali się „wspólnymi symbolami wartości i tożsamości”, aby odróżnić się od swojego gubernatora i wykluczyć go ze wspólnoty jako „zdradzieckiego obcego”[7]. Tymi wartościami i wspólnymi elementami tożsamości dla obywateli i obywatelek Wisconsin był borsuk (oficjalny symbol stanu Wisconsin), ale też historia progresywnej polityki praktykowanej tam w przeszłości. Istotna była też pora protestów, czyli późna zima, kiedy znaczna część pracujących obywatelek i obywateli Wisconsin zajmowała się wędkarstwem podlodowym, co również wykorzystywali w swojej narracji o protestach. Schmitt dowodził, że „poprzez[4] ciągłe performowanie i odtwarzanie lokalnych [«folk»] praktyk i symboli Wisconsin, demonstranci dążyli do «odzyskania» [«re-claim»] władzy”[8].
Sądzę, że na performance, jakim było wystawienie balkonowych „Dziadów” z udziałem ulicznej publiczności, można spojrzeć analogicznie. Pamięć o „artystycznym” Żoliborzu oraz wykorzystanie dramatu Mickiewicza w przeddzień Dnia Zmarłych można potraktować właśnie jako symboliczne wyrazy wspólnej tożsamości mieszkanek i mieszkańców dzielnicy. Z kolei położenie nacisku na „antydespotyczny” wątek pokaranego szlachcica w dziele narodowego wieszcza i utożsamienie Złego Pana z Kaczyńskim można odczytywać jako próbę odzyskania sprawczości i wykluczenie prezesa ze wspólnoty.
Wydaje się, że ten spór o „przynależność” Żoliborza można odnaleźć w tle znacznej części wizualnych starć, jakie uwidoczniły się od (przynajmniej) października na jego ulicach. O ile wspomniane już napisy i malunki pozostawiane wzdłuż tras marszów trudno określić jako wyraz woli osób zamieszkujących tę dzielnicę, ponieważ udział w nich mieli na pewno też ludzie z innych przestrzeni Warszawy a nawet kraju, to moim zdaniem zjawisko oznaczania wszystkich pobocznych przestrzeni jak najbardziej można już rozpatrywać w kontekście oddolnej działalności tutejszych mieszkanek i mieszkańców. Tak samo wystawienie „Dziadów” zaangażowało artystów i artystki z różnych części miasta i kraju, jednak odbyło się w mieszkaniach i z udziałem lokalnej społeczności.
W tej chwili częstotliwość i intensywność protestów w sprawie aborcji zmalała, lecz ich ślady w przestrzeni publicznej Warszawy pozostają świadectwem wyjątkowego społecznego poruszenia i uważam, że wciąż są warte bacznego obserwowania i poddawania pod dyskusję.
***
Bibliografia:
J. Butler, Bodies in Alliance and the Politics of the Street, 07.09.2011, The State of Things, Office for Contemporary Art Norway (OCA), https://transversal.at/transversal/1011/butler/en (dostęp: 28.02.2021)
P. Kowalski, Scribo et decoro ergo sum. Uwagi do antropologicznych znaczeń miejskich napisów, w: Konteksty, 1990, nr 2, s. 29-31.
J. Świerszczyński, Niesamowity performance na Żoliborzu. Kolejny dzień Strajku Kobiet, Gazeta Żoliborza, 31.10.2020, https://gazetazoliborza.pl/2020/11/niesamowity-performance-na-zoliborzu-kolejny-dzien-strajku-kobiet/ (dostęp: 28.02.2021)
Cześć Cześć Produkcja Filmowa, Dziady na Mickiewicza, 31.10.2020, https://www.youtube.com/watch?v=3pgsyRF3iCE&feature=emb_logo (dostęp: 28.02.2021)
C. R. Schmitt, Badgers vs. Weasels, and Snowmen for Democracy: Folklore and Embodiment in the 2011 Wisconsin Budget Bill Protests, w: Western Folklore, Summer & Fall 2013, vol. 74, nr. 3/4, s. 392-396.
[1] J. Butler, Bodies in Alliance and the Politics of the Street, 07.09.2011, The State of Things, Office for Contemporary Art Norway (OCA), https://transversal.at/transversal/1011/butler/en (dostęp: 28.02.2021)
[2] Tamże
[3] P. Kowalski, Scribo et decoro ergo sum. Uwagi do antropologicznych znaczeń miejskich napisów, w: Konteksty, 1990, nr 2, s. 29
[4] Tamże, s. 31
[5] Tamże, s. 31.
[6]J. Świerszczyński, Niesamowity performance na Żoliborzu. Kolejny dzień Strajku Kobiet, Gazeta Żoliborza, 31.10.2020, https://gazetazoliborza.pl/2020/11/niesamowity-performance-na-zoliborzu-kolejny-dzien-strajku-kobiet/ (dostęp: 28.02.2021)
[7] C. R. Schmitt, Badgers vs. Weasels, and Snowmen for Democracy: Folklore and Embodiment in the 2011 Wisconsin Budget Bill Protests, w: Western Folklore, Summer & Fall 2013, vol. 74, nr. ¾, s. 393
[8] Tamże, s. 393
Komentarze
Prześlij komentarz